"Twoje ciało to nie kartka. Nie tnij jej".
Skoro już piszę, to napiszę i o tym. Może akurat uda mi się komuś pomóc. Po pierwsze... Naprawdę co by się w życiu nie działo nie tnijcie się. Nie dajcie przegrać swojego życia.
Zawsze zaczyna się "tylko jedna kreseczka", ale tak się nie kończy... To uzależnia. Chciałabym również poruszyć temat tego jak ludzie postrzegają cięcie się... Byłam ostatnio kilkakrotnie świadkiem, gdy ludzie dyskryminowali w pewien sposób ludzi, którzy to robią. Ludzie, którzy się tną są z reguły dzieleni na dwie grupy:
-ludzie typu "patrz pocięłam się, zobacz jak mi smutno", czyli w skrócie... Lubiący robić przestawienie lub uporczywie szukający uwagi, co w sumie w efekcie się ze sobą pokrywa;
-no i ludzie, którzy chcą sobie ulżyć;
Nienawidzę tego pierwszego typu ludzi, ponieważ... jest to po prostu żałosne.
Dużo ludzi przypina osobom z drugiej (i pierwszej) grupy agrafkę z napisem "chory psychicznie/masochista"; co jest bardzo błędnym stwierdzeniem.
Najśmieszniejsze jest to, że ludzie potrafią tylko oceniać. Nikt nie zastanowi się dlaczego oni to robią. Tylko od razu stwierdzają -ich zdaniem- "fakty". Jeżeli ktoś nie ma pojęcia co czują tacy ludzie... Chętnie napisze. To nie jest tak, że tylko z głupoty... Choć w sumie się tak zaczyna "z głupoty". Zwykle robią to ludzie, którzy nie mogą sobie poradzić z tym, że osacza ich nadmiar emocji lub ich brak. Wtedy bardzo mocno szukają czegoś co da im jakieś kolwiek uczucie. Prosto ujmując chcą coś poczuć. No i tak się zaczyna... Więc proszę nie oceniajcie ludzi dopóki nie poznacie całej ich historii... Starajcie się pomóc. Cięci się to pierwszy krok do próby samobójczej... nie oszukujmy się. Więc uświadomcie sobie jak to jest naprawdę. Dobranoc.
"Czyste cięcie, czysta krew, moje życie, moja śmierć".